Faro - claro ;)

Niewielka miejscowość portowa. Zwiedzając miałam wrażenie jakby była jedynie przystankiem dla przylatujących tuturystów. Stąd też wraz z Tymonem odebraliśmy Paulinkę. W trójkę nie zastanawiąc się długo zdecydowaliśmy się jechać z tej nudnawej mieściny do Lagos. Jednakże łapanie stopa nie przychodziło nam tak łatwo jak myśleliśmy. Suma sumarum - w telegraficznym skrócie, złapaliśmy pewnego przemiłego Portugalczyka, który najpierw podwiózł nas około 25 km. po czym namówił bysmy jednak zostali w Faro. Był na tyle miły że zawiózł nas na zakupy do pingo doce a następnie podrzucił na plażę, gdzie przy akompaniamencie muzyki z pobliskiego beachbaru, przy dobrym winie i przekąskach; spędzilismy całą noc na pogaduchach. Rozbiliśmy namiot na plaży co nie jest tu zbyt legalne (ale nie pilnowane);)

Kolejnego dnia postanowiliśmy udać się (za radą naszego portugalskiego znajomego) na piechotkę z Far do Qurteitry. Miało to być tylko 6 km, Tymon wziął walizkę Paulinki pod pachę i w 40 stopniowym ciepełku udaliśmy się na spacerek... 6 km okazało się 20! a wydające się w zasięgu ręki budynki, okazały się nie tak całkiem w zasięgu... Na szczęście jest szczęście;D i los kolejny raz szeroko się do nas uśmiechnął! Zrezygnowani wyszliśmy z plaży by odnaleźć przystanek autobusowy i wtem! okazało się że było to odpowiednie miejsce i odpowiedni czas do złapania podwózki pod samą bramę campingu Quarteira:)

------------------------
autobus Lisboa- Faro 17 EUR (bilet studencki)
autostrada między Lisboną a Faro kosztuje 34,50 EUR
jedzenie: kolację z winkiem można zjeść do 10 EUR. Bacalhao bądź rybki:) mniam! natomiast po rybce polecam lody cytronowe z małej knajpki przy przystani (pycha!)

Zdjęcia (5)

Komentarze (0)